Po długim czasie postanowiłem nareszcie zmienić menadżera okien, od lat używałem sway, a przed nim i3-gaps. Lubię minimalizm oraz rzeźbienie w konfiguracji, po prostu mnie to bawi i sprawa perwersyjną przyjemność, tak jestem pelikanem dla kontentu z /r/unixporn.

Nie byłbym sobą, jakbym deko bardziej nie rozpoczął bajania o moich przygodach z unixowym międzymordziem. Zaparz sobie kawę.

Już w czasach, kiedy stały dostęp do sieci był marzeniem, moim systemem był stary dobry Slackware, prosty, architektonicznie minimalistyczny bo oparty o BSD4 no i praktycznie wszystkie pakiety na płytkach w pisemkach, czego chcieć więcej?

Już wtedy stroniłem od kombajnów graficznych takich jak Gnome, czy KDE. Komputer, który miałem wtedy Pentium 100 deko pocił się po włączeniu takich kobył, więc szukałem alternatyw. Wtedy był to windowmaker, fajny, inny od standardowych look like windows. Potem długo używałem fwvm i cudownej nakładki fvwm-crystal.

W między czasie pod maską zmieniały się dystrybucje linuxa, Debian jeszcze potato, Gentoo (tylko ze stage 1) i PLD z nieśmiertelnym poldkiem (chyba jedyna dystrybucja rpm’owa którą naprawdę lubiłem i nieoceniony /dev/drzewo). Romansowałem też swojego czasu na desktopie z FreeBSD, a potem DragonFly BSD.

Kurde, jak tak to piszę i sobie przypominam te wszystkie zarwane nocki i rozkminy, to aż się ciepło rozczulam… eh :D

No dobra, ale wracając do międzymordzia, chwilkę używałem fluxbox, żeby potem odkryć wmii, w którym się po prostu zakochałem. Nie dość, że adresował wszystkie moje potrzeby, to dodatkowo czerpał z mojego ulubionego unix’a, który niestety średnio nadawał się na desktop, czyli Plan9.

Przez kilka lat używania wmii moje oczy zwróciły się w stronę stajni Apple, jak chyba większości ówczesnych developerów PLD (he he) i tak zostało przez długie lata. A wszystko zaczęło się od szarlotka.pl.

Po ponad dekadzie używania maków, zaczął mnie system z pod egidy nadgryzionego jabłka dość irytować, problemy z uruchamianiem docker, odchodzenie od miłych rozwiązań unix (wtedy chyba wszystkie firmy, które początkowo bazowały na naprawdę fajnych standardach stworzonych przez środowisko Wolnego Oprogramowania zaczynały coraz bardziej zamykać swoje ekosystemy. Pewnie niektórzy jeszcze pamiętają udostępnianie divx za pomocą wczesnej bety gmail).

Po powrocie do linuxa świat graficzny zmienił się diametralnie. Xorg trącił myszką, na salony zaczynał wchodzić wayland. Moje stare środowisko graficzne też już było deko leciwe i zacząłem szukać czegoś nowego. Oczywiście szukałem w stajni środowisk podobnych do wmii, na tapecie wylądował i3. Lekki, wręcz ascetyczny. Z bardzo fajnie zaprojektowanym IPC, przypominającym stare dobre rozwiązanie z wmii bazujące na p9. Kilka miesięcy na i3 i wewnętrzna potrzeba migracji na wayland. Nowe poszukiwania i na tapecie w sumie na kilka lat pojawił się sway - to nie ukrywam był strzał w 10tkę :)

To tyle słowem wstępu.

Niedawno przesiadłem się na Hyperland, architektonicznie przyjemnie zrobiony, oczywiście z IPC, który jest praktycznie klonem tego ze sway, więc migracja była uproszczona, ale przysporzyła małych kłopotów.

Hyperland do wszystkiego co miał Sway dodaje miłe dla oka wykończenia okien, animacje. Oczywiście jego mechanika jest zgoła inna, ma inne zarządzanie wyświetlanymi oknami. Brak trybu scratchpad (co da się obejść prostymi skryptami). Jednak jako dość młody projekt cierpi jeszcze na problemy wieku dziecięcego, ale jak już wiecie lubię grzebanie, więc dla mnie bomba 😍